Bób kojarzy mi się z dzieciństwem, z beztroskimi wakacjami u Babci i ogromnymi miseczkami ugotowanego bobu. Babcia zawsze wiedziała, jaki bób lubię najbardziej, ja gustuję w tym młodym, jeszcze śliskim, który ładnie wyskakuje z łupinek, a moja Babcia wolała ten mączny.
Bób zawsze zapowiadał nadejście lata. Teraz, kiedy bób można bez problemu dostać w formie mrożonej nawet zimą, to nie czekam na niego do lata, ale nadal mam wielką do niego słabość. A dzisiaj krótki poradnik o tym, jak gotować bób.