Omlet po tajlandzku to mięsny omlet, napakowany do granic możliwości mięsem, cebulą i jajkami. W oryginale nazywa się khai jiao mu sab (jakkolwiek się to wymawia), a przepis pochodzi z książki Makłowicza „Fuzja smaków”. I powiem Wam, że jest genialny. To takie połączenie omleta i kotleta, bardzo syci!
Wyśmienicie smakuje z ryżem, ja wybrałam ciemny ryż. Jedyną wadą tego omleta jest fakt, że przerzucanie go sprawia pewne problemy. Jeden pękł mi na pół. Chociaż w zasadzie nie dziwi mnie to szczególnie, bo omlet jest tak napakowany, że do przerzucania lepiej mieć większą łopatkę.
Ale nawet jeśli omlet po tajlandzku troszkę się rozpadnie, to nie przejmujcie się, w smaku pozostanie świetny. Warto go spróbować, bo to w sumie prosty przepis, a w smaku oryginalny. Smacznego.