Delikatne, kruche ciasteczka maślane, takie z pogranicza biszkoptów i kruchych ciastek. Bardzo smaczne. Ostatnio ciągnie mnie do tego typu słodkości, nie za słodkich, a takich do przegryzienia. Oczywiście, nie darowałabym sobie, gdybym nie dodała do nich paseczków czekolady, ale i bez nich smakują świetnie.
Początkowo zastanawiałam się, czy nie zrobić z połowy porcji, a potem wyszło na to, że powinnam zrobić z podwójnej, bo ciasteczka maślane znikają bardzo szybko i niezauważenie. Bardzo nam posmakowały. Ich zaletą jest to, że robi się je szybko, więc nie czuję rozczarowania, że tak się napracowałam a tu rach ciach i nie ma. :) Ważna jest tylko dobra szpryca, ja mam okropną, a i tak daje radę, za to smak jest super.
A przepis pochodzi z książki „Czekolada”. Dostałam ją niedawno i póki co targam ją co wieczór na górę i oglądam przed snem do poduszki, a potem sny mam słodkie i głowę pełną pomysłów na to, co zrobić kolejnego dnia. Uwielbiam oglądać piękne zdjęcia na złoconych na wyrost kartkach, ale takich miłych dla oka, i zachwycam się każdym kolejnym ciastkiem i ciasteczkiem. Dobrze, że potem przychodzi mój Mąż, bo inaczej mogłabym ją oglądać do rana. ;-)