Kiedy byliśmy w Paryżu, w jednym z lokalnych bistro jedliśmy niesamowicie smaczne danie. Właśnie Brandadę, ale w trochę innej formie niż ta dzisiaj prezentowana. Tamto danie było zapiekane, w formie obiadu, a my zapraszamy na pastę z dorsza na grzanki. To co łączy te potrawy to niesamowity smak. Moim zdaniem to jedna z lepszych potraw, tym bardziej jeśli mówimy o takich niewielkich daniach, na jeden kęs. A też jak widać jest to punkt wyjścia do pysznych zapiekanek czy innych dań.
Przygotowanie tej pasty nie jest trudne, nie wymaga sprzętu. A warto, bo każdemu będzie smakować, nawet tym z Was, którzy normalnie rybę omijają szerokim łukiem. A odkąd spróbowaliśmy jej w Paryżu to chodziła za nami bardzo, a teraz miłym zbiegiem okoliczności przepis na nią znaleźliśmy w książce Michela Morana „Moje smaki”. Dzisiejszy przepis musicie wypróbować, a dla nas to punkt wyjścia by powtórzyć danie z francuskiego bistro – brandade de cabillaud et salad mesclun. Polecam Wam gorąco.