To najlepsze faworki, jakie miałam okazję zrobić. Widać wprawa jest najważniejsza, bo faworki wyszły dokładnie takie, jakie lubię. Kruche, cieniutkie, bardzo delikatne (wręcz rozpadające się w dłoniach), lekkie i pełne bąbelków.
Tajemnica idealnych faworków to nie jedna zasada, ale kilka. Najpierw ciasto trzeba dobrze wyrobić, wręcz sklepać wałkiem lub tłuczkiem do mięsa. Im lepiej i dłużej, tym potem piękniejsze bąbelki i pęcherzyki. Po drugie, ciasto trzeba rozwałkować najcieniej jak tylko umiecie. Ja wykorzystałam maszynę do makaronu i miałam wręcz pergaminowe arkusze ciasta. A po trzecie – smażenie. Faworki trzeba smażyć na rozgrzanym oleju (lub smalcu), ja smażyłam na oleju we frytkownicy. Frytkownica w karnawale jest niezastąpiona, wszystkie smakołyki, i pączki, i oponki, i teraz faworki wyszły super. Smacznego.